Kiedy rakiety zaczęły spadać na irańskie obiekty nuklearne, świat zaczął oczekiwać reakcji Moskwy. Oto Iran – strategiczny partner Rosji, dostawca śmiercionośnych dronów na wojnę w Ukrainie, sojusznik w konfrontacji z Zachodem. Czyżby Władimir Putin, człowiek, który wysłał wojska, by uratować Syrię Asada, i najemników Wagnera, by wspierać libijskich watażków, miałby porzucić Teheran w chwili potrzeby?
Odpowiedź nie nadeszła w formie grzmotu rosyjskich samolotów wojskowych ani rozmieszczenia systemów obrony powietrznej, lecz w wyważonych tonach dyplomatycznego protestu. Putin potępił ataki, określając je jako “absolutnie nieuzasadnione”, zaoferował usługi Moskwy jako mediatora i zapewnił świat, że rosyjscy specjaliści w irańskiej elektrowni jądrowej w Buszehrze pozostaną bezpieczni – ponieważ Izrael obiecał ich nie skrzywdzić.
Dla kraju, który przedstawia się jako obrońca globalnego Południa przeciwko zachodniej hegemonii, była to zaskakująco powściągliwa reakcja. Jednakże w tym przypadku powściągliwość mówi więcej o prawdziwej naturze rosyjskiego myślenia strategicznego niż jakakolwiek rewolucyjna retoryka.
Hierarchia rosyjskich interesów
Aby zrozumieć, dlaczego Rosja traktuje Iran inaczej niż Syrię czy Libię, należy najpierw pojąć hierarchię zagrożeń i szans, które kształtują światopogląd Moskwy. W tym kalkulacyjnym podejściu nie wszyscy sojusznicy są równi, a nie wszyscy wrogowie wymagają tego samego poziomu konfrontacji.
Syria zaoferowała Rosji coś bezcennego: bazę morską na ciepłych wodach Morza Śródziemnego, przyczółek w sercu Bliskiego Wschodu i szansę na upokorzenie Stanów Zjednoczonych poprzez uratowanie klienta, którego Waszyngton chciał się pozbyć. Interwencja była kosztowna, ale strategicznie przełomowa, ogłaszając powrót Rosji jako globalnej potęgi militarnej po dekadach postsowieckiego upadku.
Libia stanowiła inne, ale równie atrakcyjne wyzwanie. Wsparcie dla sił Chalify Haftara wymagało minimalnych inwestycji ze strony Rosji – kilku kontraktorów Wagnera, przestarzałej broni i osłony dyplomatycznej – przy jednoczesnym potencjalnym zabezpieczeniu dostępu do afrykańskiej ropy i szlaków migracyjnych. Ryzyko było do opanowania, opozycja rozproszona, a zaangażowanie Amerykanów niepewne.
Iran jednak reprezentuje zupełnie inną kategorię wyzwań. Wsparcie Teheranu przeciwko Izraelowi i Stanom Zjednoczonym oznaczałoby bezpośrednią konfrontację z dwoma mocarstwami nuklearnymi, z których jedno pozostaje dominującą siłą militarną na świecie. To nie jest wspieranie upadającego reżimu ani popieranie regionalnego watażki – to ryzyko wywołania III wojny światowej.
Model syryjski: współpraca wśród wrogów
Być może najbardziej wymownym aspektem podejścia Rosji do Iranu jest to, jak odzwierciedla ono mechanizmy dekonfliktacji, które Moskwa opracowała z Izraelem w Syrii. Od 2015 roku rosyjskie i izraelskie siły operują w syryjskiej przestrzeni powietrznej na podstawie skomplikowanego zestawu porozumień, które pozwalają obu stronom realizować swoje cele bez wywoływania bezpośredniego starcia.
Izrael zyskał prawo do atakowania irańskich pozycji w Syrii; Rosja uzyskała zgodę Izraela na szerszą obecność Moskwy w regionie. Kiedy izraelskie F-16 niszczyły irańskie transporty broni lub eliminowały dowódców Gwardii Rewolucyjnej, rosyjskie systemy obrony powietrznej przymykały na to oko – pod warunkiem, że Moskwa otrzymała wcześniejsze powiadomienie.
Ten układ okazał się na tyle trwały, że gdy reżim Asada ostatecznie upadł pod koniec 2024 roku, izraelscy urzędnicy podobno lobbowali za zachowaniem rosyjskich baz w Syrii. Lepszy diabeł, którego się zna – argumentował Tel Awiw.
Ta sama logika rządzi teraz reakcją Rosji na ataki na Iran. Zapewnienia Putina o bezpieczeństwie rosyjskich pracowników w Buszehrze to nie tylko dyplomatyczne uprzejmości – to dowód na wcześniejsze porozumienie z Izraelem dotyczące granic każdej irańskiej operacji.
Ekonomia powściągliwości
Poza militarnymi kalkulacjami kryje się bardziej przyziemny, ale równie istotny czynnik: pieniądze. Gospodarka Rosji, osłabiona przez sankcje, coraz bardziej zależy od relacji z państwami, które patrzą na Iran z podejrzliwością lub wręcz wrogością.
Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się kluczowymi partnerami Moskwy – pomagają utrzymać wysokie ceny ropy dzięki współpracy w ramach OPEC+ i zapewniają alternatywne kanały dla inwestycji i handlu. Te monarchie Zatoki kupują rosyjską broń, ignorują zachodnie sankcje i dają Putinowi nieco przestrzeni ekonomicznej, której bardzo potrzebuje.
Zbyt bliski sojusz z Iranem mógłby zagrozić tym relacjom. Rijad i Abu Zabi mogą tolerować rosyjską współpracę nuklearną z Teheranem czy nawet dyskretne transfery broni, ale nie wybaczą Moskwie, jeśli pomoże Iranowi zdominować Zatokę Perską lub zagrozić ich terytoriom.
Liczby mówią same za siebie: inwestycje krajów Zatoki w Rosji sięgają dziesiątek miliardów dolarów, podczas gdy gospodarka Iranu – zdewastowana przez sankcje i międzynarodową izolację – oferuje znacznie mniej możliwości. Dla kraju prowadzącego kosztowną wojnę na Ukrainie wybór jest oczywisty.
Ukraińska pułapka
W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy: trwająca wojna Rosji w Ukrainie zasadniczo zmieniła zdolność Moskwy do globalnej interwencji. Konflikt pochłonął ogromne zasoby wojskowe, wyczerpał zapasy broni i obnażył ograniczenia rosyjskich sił konwencjonalnych.
Gdy Putin rozpoczął “specjalną operację wojskową” w lutym 2022 roku, Rosja dysponowała jeszcze znacznymi rezerwami militarnymi. Dziś, po niemal czterech latach wyniszczającej wojny, te rezerwy są w dużej mierze zaangażowane na froncie ukraińskim. Otwarcie drugiego frontu przeciwko Izraelowi — a tym bardziej przeciwko Stanom Zjednoczonym — byłoby strategicznym samobójstwem.
Według doniesień, irańscy urzędnicy wyrażali rozczarowanie chłodnym wsparciem ze strony Rosji, oczekując, że dostawy dronów Shahed i pocisków balistycznych zapewnią im mocniejsze poparcie ze strony Moskwy. Jednakże kalkulacja Kremla jest chłodno logiczna: po co ryzykować cenne zasoby wojskowe, skoro los Iranu nie zadecyduje o wyniku wojny w Ukrainie?
Co więcej, broń dostarczona przez Teheran została już zrekonstruowana i wdrożona do produkcji w rosyjskich fabrykach. Moskwa uzyskała to, czego potrzebowała z partnerstwa, nie stając się zakładnikiem irańskich ambicji.
Gra w mediatora
Powtarzające się oferty Putina, by pośredniczyć między Iranem a jego przeciwnikami, odzwierciedlają wyrafinowane zrozumienie obecnych ograniczeń Rosji. Nie mogąc dorównać potędze militarnej USA, Moskwa próbuje uplasować się jako niezbędny aktor dyplomatyczny — jedyna siła zdolna do budowania mostów między pozornie nieprzejednanymi stronami.
To podejście przynosi kilka korzyści. Umieszcza Rosję w centrum globalnego zarządzania kryzysowego, wzmacniając jej obraz jako mocarstwa. Daje możliwość uzyskiwania ustępstw od wszystkich stron w zamian za współpracę. I pozwala uniknąć ogromnych ryzyk związanych z bezpośrednią konfrontacją militarną.
Strategia mediacyjna wpisuje się również w wizję Putina dotyczącą wielobiegunowego porządku świata, w którym Rosja jest jednym z kilku ośrodków siły, każdy z własną strefą wpływów. W tej koncepcji Moskwa nie musi pokonać USA militarnie — wystarczy, że pokaże, iż Waszyngton nie może narzucać swojej woli jednostronnie.
Fakt, że Trump odrzucił oferty Putina mediacji, jest mniej istotny niż samo ich złożenie. Rosja ugruntowała swoją pozycję jako gracz na Bliskim Wschodzie, nawet jeśli nie jest ona dominująca.
Ideologiczna fasada
Pod retoryką antyzachodniej solidarności kryje się bardziej podstawowa prawda: relacja Rosji z Iranem zawsze była transakcyjna, a nie ideologiczna. Moskwa nie chce, by Iran stał się mocarstwem nuklearnym, ponieważ osłabiłoby to rosyjską dźwignię wpływu na Teheran. Jeszcze mniej interesuje Putina walka z USA i Izraelem w imię irańskich ambicji regionalnych.
To pragmatyczne podejście wyjaśnia, dlaczego Rosja regularnie rozczarowuje oczekiwania Iranu. W 2019 roku Moskwa odmówiła sprzedaży systemów obrony powietrznej S-400 Iranowi, powołując się na obawy Izraela. Gdy Teheran poprosił o nowoczesne samoloty, Rosja złożyła tylko niejasne obietnice. A gdy w czerwcu 2025 roku nadeszła kryzysowa chwila, Moskwa wybrała protesty dyplomatyczne zamiast wsparcia militarnego.
Dla Iranu te rozczarowania pokazują pustkę partnerstw opartych wyłącznie na wspólnej wrogości wobec Zachodu. Rosja wspiera Iran dokładnie w takim stopniu, w jakim leży to w rosyjskim interesie — ani bardziej, ani mniej.
Cena imperium
Ostrożna reakcja Rosji na kryzys irański odsłania szerszą prawdę o granicach imperialnych ambicji w XXI wieku. W przeciwieństwie do Związku Radzieckiego, który mógł wiarygodnie grozić globalną wojną nuklearną w obronie swoich sojuszników, współczesna Rosja musi znacznie uważniej wybierać swoje bitwy.
Interwencja w Syrii zakończyła się sukcesem, ponieważ miała ograniczony zakres i spotkała się z podzieloną, niepewną reakcją Zachodu. Libia wiązała się z jeszcze mniejszym ryzykiem i kosztami. Ale obrona Iranu przed Izraelem i Stanami Zjednoczonymi wymagałaby zaangażowania, które mogłoby okazać się zbyt kosztowne.
Nie musi to świadczyć o słabości Rosji — może raczej odzwierciedlać bardziej wyrafinowane rozumienie władzy we współczesnym świecie. Unikając nadmiernego rozproszenia sił, Moskwa zachowuje zdolność interwencji tam, gdzie szanse na sukces są większe, a stawka bardziej kontrolowalna.
Przyszłość partnerstwa
Podczas gdy irańskie obiekty wciąż się tlą, a rosyjscy dyplomaci wydają ostrożne oświadczenia, przyszłość osi Moskwa–Teheran pozostaje niepewna. Iran przekonał się, że przyjaźń Rosji ma wyraźne granice. Rosja pokazała, że jej wsparcie jest obwarowane warunkami, które Teheranowi może być coraz trudniej zaakceptować.
A jednak partnerstwo raczej nie rozpadnie się całkowicie. Oba kraje pozostają pod presją Zachodu, oba korzystają ze współpracy w określonych obszarach i oba mają ograniczone alternatywy. To, co się zmieni, to charakter irańskich oczekiwań i rosyjskich zobowiązań.
Iran może zacząć zacieśniać więzi z Chinami — potęgą mającą większe możliwości i gotowość do kwestionowania dominacji USA. Rosja z kolei może coraz częściej traktować Iran jako użytecznego, ale wymiennego partnera, a nie strategicznego sojusznika.
Kalkulacja przetrwania
Ostatecznie reakcja Rosji na kryzys irański odsłania chłodną arytmetykę, która rządzi relacjami między wielkimi mocarstwami. Ideologia znaczy mniej niż geopolityka, retoryka mniej niż zasoby, solidarność mniej niż przetrwanie.
Putin może kreować się na obrońcę wielobiegunowego porządku świata, ale przede wszystkim pozostaje strażnikiem interesów państwa rosyjskiego. A te interesy, w obecnym momencie historii, nie obejmują ryzyka wojny nuklearnej z powodu irańskich ambicji.
Dla Iranu to bolesna, ale cenna lekcja o realiach polityki międzynarodowej. W świecie, w którym nawet sojusznicy mają swoją cenę, Teheran musi ostatecznie polegać na własnej sile i sprycie, by przetrwać.
Dla Rosji kryzys irański stanowi zarówno wyzwanie, jak i szansę — możliwość potwierdzenia swojej dyplomatycznej roli, unikając przy tym militarnej katastrofy. To, czy Moskwie uda się utrzymać tę delikatną równowagę, zadecyduje nie tylko o losach partnerstwa rosyjsko-irańskiego, ale także o szerszej roli Rosji w szybko zmieniającym się porządku światowym.
Pociski może przestały już spadać, ale pytania, które wywołały — o sojusze, ambicje i prawdziwą cenę przyjaźni — będą rozbrzmiewać długo po tym, jak opadnie dym.