WOJNA W GAZIE
7 min. czytania
Czy Wielka Brytania jest gotowa pociągnąć Izrael do odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko Palestyńczykom?
Pomimo eskalacji retoryki ze strony urzędników brytyjskich w związku z działaniami Izraela w Strefie Gazy, rzeczywiste zmiany w polityce pozostają nieuchwytne. Bez konkretnych środków, stanowisko Londynu może być postrzegane jako symboliczne pozowanie, a nie zasadnicza zmiana.
Czy Wielka Brytania jest gotowa pociągnąć Izrael do odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko Palestyńczykom?
Czy Starmer i Lammy będą w stanie wyjść poza puste słowa i pociągnąć Izrael do odpowiedzialności ?(AP) / AP
24 lipca 2025

W ostatnich tygodniach nasilający się kryzys humanitarny w Strefie Gazy wywołał falę potępienia ze strony społeczeństwa obywatelskiego oraz różnych rządów, w tym tych z Zachodu, które dotychczas unikały ostrych wypowiedzi na ten temat.

W Wielkiej Brytanii minister spraw zagranicznych David Lammy wyraził opinie, które wzbudziły ponowne zainteresowanie stanowiskiem tego kraju wobec Izraela. Zaznaczył, że Wielka Brytania “podejmie dalsze kroki przeciwko Izraelowi... jeśli ta nieakceptowalna sytuacja będzie się utrzymywać”.

Dodatkowo, w opublikowanym dziś sondażu opinii publicznej YouGov, wskazano że około połowa Brytyjczyków popiera różne sankcje wobec Izraela. Rząd Wielkiej Brytanii z pewnością zareaguje w jakiś sposób, a krążą plotki, że nowe sankcje są już od jakiegoś czasu omawiane.

Jednakże czy oznacza to rzeczywistą zmianę w brytyjskiej polityce zagranicznej, czy też zostanie to odebrane jako symboliczne gesty pozbawione realnych konsekwencji?

Możliwe działania

Uczeni, tacy jak izraelski profesor Omer Bartov, jeden z czołowych ekspertów w dziedzinie badań nad ludobójstwem, publicznie stwierdzili, że działania Izraela w Gazie są ludobójstwem, co opublikowano na łamach The New York Times.

Brytyjska sędzia, Baronessa Kennedy, również doszła do podobnych wniosków w audycji radiowej. W brytyjskim środowisku akademickim, mediach, społeczeństwie obywatelskim, a także w kręgach rządowych i politycznych, wniosek, że wojna Izraela w Gazie przybrała charakter ludobójczy, nie jest rzadkością. Prywatnie wielu wysokich rangą urzędników politycznych i rządowych podziela tę opinię.

Biorąc pod uwagę powszechne nastroje, które odzwierciedlają rzeczywistą sytuację w Strefie Gazy spowodowaną działaniami Izraela, rząd Wielkiej Brytanii znajduje się pod ogromną presją, aby przełożyć ostrzejsze retoryczne wypowiedzi na temat Izraela na konkretne działania.

Istnieje kilka konkretnych kroków, które można podjąć w tej sprawie. Obejmują one zarówno gesty symboliczne, jak i znaczące środki prawne oraz dyplomatyczne:

Zawieszenie eksportu broni: Wielka Brytania historycznie licencjonowała eksport broni do Izraela o wartości setek milionów funtów. Znaczące zawieszenie i anulowanie wielu takich licencji miało miejsce w zeszłym roku, ale wiele z nich nadal obowiązuje, szczególnie w przypadku części do F-35. Zawieszenie lub cofnięcie tych licencji byłoby poważnym, choć nie bezprecedensowym, zaostrzeniem presji dyplomatycznej.

Silniejsze wsparcie dla międzynarodowych dochodzeń prawnych: Wielka Brytania mogłaby bardziej publicznie wspierać Międzynarodowy Trybunał Karny, który w ostatnich miesiącach był poddawany ogromnej presji. Wielka Brytania powinna również opublikować oficjalną odpowiedź prawną na orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (ICJ), które uznało okupację terytoriów palestyńskich za nielegalną; tego domagało się ostatnio ponad 100 brytyjskich parlamentarzystów.

Ponadto Wielka Brytania mogłaby publicznie dołączyć do sprawy wniesionej przez RPA do ICJ, oskarżającej Izrael o ludobójstwo. Taki krok wywarłby ogromną presję na izraelskie władze polityczne.

Dalsze zakazy wobec ekstremistycznych izraelskich ministrów i grup osadniczych: Biorąc pod uwagę rosnące międzynarodowe obawy dotyczące roli skrajnie prawicowych ministrów w podżeganiu do przemocy, Wielka Brytania mogłaby znacznie rozszerzyć listę sankcji wobec innych ministrów w rządzie Benjamina Netanjahu - poza Itamarem Ben Gvirem i Bezalelem Smotrichem.

W szczególności nałożenie sankcji na ministrów obrony i spraw zagranicznych, biorąc pod uwagę ich coraz bardziej wojowniczą i skrajnie prawicową retorykę, byłoby jednoznacznym sygnałem. Jeśli chodzi o grupy osadników na okupowanym Zachodnim Brzegu, całe przedsięwzięcie osadnicze jest nielegalne zgodnie z brytyjskim prawem i polityką. Jakiekolwiek zaangażowanie w nie może stanowić przestępstwo podlegające zakazowi. W obecnej sytuacji brytyjskie organizacje charytatywne mogą zbierać fundusze na osadnictwo – kontrowersyjny przykład ujrzał światło dzienne w zeszłym tygodniu.

Uznanie Palestyny: Od dawna postulowane przez wielu w Partii Pracy i innych stolicach europejskich, uznanie Palestyny za państwo mogłoby mieć zarówno symboliczne, jak i prawne znaczenie.

Zakaz produktów z osiedli: Podczas gdy Wielka Brytania wymaga oznaczania towarów pochodzących z izraelskich osiedli, pełny zakaz mógłby naśladować modele wdrożone w Irlandii lub proponowane przez UE.

Postępowania karne: Brytyjscy urzędnicy mogą ogłosić, że izraelscy urzędnicy lub personel wojskowy mogą podlegać postępowaniu karnemu, pod warunkiem przedstawienia dowodów. (Przykładem jest portugalska sprawa identyfikacji izraelskiego żołnierza przez społeczeństwo obywatelskie).

Każdy z tych kroków, choć obarczony komplikacjami politycznymi, mieści się w zakresie brytyjskiego aparatu polityki zagranicznej – wymaga jedynie woli politycznej.

Luka wiarygodności

To właśnie jest kluczowe pytanie – czy Londyn ma wolę polityczną, by wprowadzić te działania w życie? Skąd bierze się ta powściągliwość?

Jak dotąd nie ma wyraźnych dowodów na to, że zaostrzenie retoryki Davida Lammy’ego wobec Izraela przełoży się na realne zmiany w polityce. Po jego wypowiedziach nie nastąpiły żadne konkretne działania, a przynajmniej publicznie nie pojawiły się sygnały, że jakiekolwiek mają się pojawić.

Dzieje się tak mimo tego, że zarówno wśród wyborców Partii Pracy, jak i w szeregach posłów tej partii oraz ogólnie w społeczeństwie brytyjskim, panuje złość i frustracja wobec działań rządu izraelskiego wobec Palestyńczyków – nie tylko w Gazie, ale także od dłuższego czasu na okupowanym Zachodnim Brzegu.

Jednakże faktyczne zmiany polityczne będą prawdopodobnie napotykać kilka poważnych przeszkód wewnątrz Partii Pracy, która obecnie rządzi w Wielkiej Brytanii.

Pierwsza przeszkoda wynika z dziedzictwa ery Jeremy’ego Corbyna – wówczas Partia Pracy była krytykowana za sposób, w jaki reagowała na oskarżenia o antysemityzm. Obecne kierownictwo zainwestowało wiele wysiłku, by odbudować zaufanie społeczności żydowskiej w Wielkiej Brytanii.

Druga kwestia to strategiczne powiązania Londynu z Waszyngtonem. Wśród brytyjskich elit panuje głębokie przekonanie, że interes narodowy wymaga ścisłego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, a jego osłabienie mogłoby mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa kraju.

Waszyngton, rzecz jasna, stanowczo wspiera Izrael oraz rząd Benjamina Netanjahu. Dlatego w Londynie obawiają się, że zbyt krytyczne stanowisko wobec Tel Awiwu mogłoby zaszkodzić relacjom z USA.

Biorąc pod uwagę, jak kluczowa jest amerykańska obecność w brytyjskiej architekturze bezpieczeństwa – zarówno w kontekście Bliskiego Wschodu, świata arabskiego, jak i wobec Rosji czy Europy – nietrudno zrozumieć, dlaczego Londyn zachowuje ostrożność w działaniach, które mogłyby rozdrażnić Waszyngton.

Ostatnim czynnikiem wydaje się być kwestia osobista – obecny premier z Partii Pracy, Keir Starmer, wykazuje silne przywiązanie do relacji brytyjsko-izraelskich, mimo licznych naruszeń prawa międzynarodowego przez Tel Awiw – zarówno na Terytoriach Okupowanych, jak i w Libanie, Syrii czy Iranie.

Dla wielu mogło to być zaskakujące, biorąc pod uwagę przeszłość Starmera jako prawnika zajmującego się prawami człowieka. Jednakże przez ostatnie dwa lata jasno pokazywał, że jego stanowisko wobec Izraela pozostaje niezmienne. W tym kontekście zmiana polityki nie zależy jedynie od argumentów merytorycznych, ale również od osobistych przekonań premiera.

Trudno o przełom

Mimo to, rząd Wielkiej Brytanii opiera się na poparciu parlamentarnej Partii Pracy, a coraz więcej posłów – zarówno z Partii Pracy, jak i innych ugrupowań – wyraża rosnące niezadowolenie z obecnego stanowiska wobec Izraela.

Właśnie z tego powodu doszło prawdopodobnie do zakazu wjazdu do Wielkiej Brytanii dwóch izraelskich ministrów – Itamara Ben Gvira i Bezalela Smotricha – co uczyniła również Kanada, Norwegia i Nowa Zelandia.

Możliwe, że kolejne takie sankcje zostaną nałożone, choć nie wiadomo jeszcze, na jakim poziomie i wobec ilu osób. Możliwe są też kolejne działania wobec izraelskich osadników – również bez jasności co do ich zakresu.

Czy można spodziewać się dalszych kroków? Uznanie państwa palestyńskiego pozostaje możliwe – szczególnie że do niedawna było to oficjalne stanowisko Partii Pracy – ale taki ruch prawdopodobnie wywołałby napięcia z Waszyngtonem, na które Londyn może obecnie nie być gotowy.

Mało prawdopodobne jest również wstrzymanie sprzedaży części do myśliwców F-35 dla Izraela – szczególnie po tym, jak rząd brytyjski intensywnie bronił tej decyzji w sądzie.

Jeśli chodzi o przyłączenie się do sprawy RPA przeciwko Izraelowi przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości – wymagałoby to ogromnej determinacji politycznej, której obecnie brakuje.

W związku z tym istnieje ryzyko, że obecne wypowiedzi, a nawet dalsze sankcje, mają jedynie charakter symboliczny i służą raczej poprawie wizerunku niż realnej zmianie polityki.

Bez konkretnych, widocznych działań, opinia publiczna może nie uznać, że doszło do rzeczywistej zmiany stanowiska Wielkiej Brytanii w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Rzuć okiem na TRT Global. Podziel się swoją opinią!
Contact us