Na ulicach Flores, Argentyna opłakuje swojego papieża z rodzinnego miasta
KULTURA I SZTUKA
4 min. czytania
Na ulicach Flores, Argentyna opłakuje swojego papieża z rodzinnego miastaW skromnej dzielnicy Flores w Buenos Aires, gdzie papież Franciszek kiedyś jeździł metrem i modlił się w ciszy, teraz tysiące ludzi gromadzą się, by pożegnać się z nim. Dla wielu Argentyńczyków jego spuścizna to coś więcej niż tylko religia, to coś osobistego, politycznego i głęboko narodowego.
Świece migoczą w cichym blasku żałoby przed bazyliką San José de Flores - dzielnicą upamiętniającą ukochanego syna (Reuters). / Reuters
24 kwietnia 2025

Buenos Aires, Argentyna – Zanim słońce wzeszło nad Buenos Aires, żałoba już spowiła Argentynę: Papież Franciszek nie żyje. W ciszy porannych godzin setki żałobników zgromadziły się w Bazylice San José de Flores, aby oddać hołd, pomodlić się i w milczeniu wspominać człowieka, który kiedyś przemierzał jej nawy jako młody seminarzysta o imieniu Jorge Mario Bergoglio.

Dla Argentyńczyków Papież Franciszek był kimś więcej niż tylko postacią religijną. Był jednym z nich, synem Buenos Aires, który przekroczył mury Watykanu i wniósł argentyńską pokorę do serca światowego katolicyzmu.

„Był kochany na całym świecie za swoją empatię – dla ubogich, dla tych, którzy naprawdę potrzebowali Kościoła” – powiedziała Camila, 30-letnia kobieta, w rozmowie z TRT World, wyraźnie poruszona, gdy zbliżała się do bazyliki.

„Czuję, że miał jeszcze tak wiele do zaoferowania – Argentynie i światu” – dodała jej matka, Norma. „Jego pokora sprawiła, że był tak podziwiany i kochany. Zawsze będziemy go pamiętać.”

Dołączyły do tłumu, który rósł przez cały poranek, wchodząc do kościoła na specjalną mszę w jego intencji, prowadzoną przez arcybiskupa Jorge Garcíę Cuervę.

W Flores był Jorge

Dzielnica Flores, gdzie 88 lat temu urodził się Franciszek , stała się epicentrum publicznej żałoby i cichej pamięci.

Chodnik przed bazyliką wypełniły migoczące świece, sznury różańców i wyblakłe fotografie – prowizoryczny ołtarz dla człowieka, który kiedyś podróżował metrem, aby modlić się tutaj w każdą niedzielę.

To właśnie naprzeciwko tej stacji 17-letni Bergoglio po raz pierwszy poczuł wyższe powołanie. Sąsiedzi wspominali go nie jako papieża dla 1,4 miliarda katolików, ale jako znajomą, życzliwą postać.

„W latach 80. zawsze pojawiał się w okolicy, wpadał do mojego sklepu” – powiedział Sebastián, 71 lat. „Nawet gdy został biskupem, nic się nie zmieniło. Zawsze kończył rozmowy słowami: 'Módlcie się za mnie.' Tak samo robił jako papież. Był idealnym papieżem: pokornym, troskliwym, nigdy nie szukającym uwagi.”

Teraz, w pobliżu placu, gdzie kiedyś grał w piłkę i kupował codzienną gazetę, setki ludzi gromadzą się, by się pożegnać. Dla wielu smutek jest przytłaczający.

„Nie da się tego wyrazić słowami” – powiedział Jorge, jego głos drżał. „Odchodzi wielki człowiek – człowiek, który stanął w obronie pokornych i pomógł odnowić Kościół katolicki.”

Ponad Kościołem

Choć miliony pamiętają go jako duchowego przywódcę świata katolickiego, zasięg Franciszka wykraczał daleko poza instytucje religijne. W Argentynie, gdzie polityka i Kościół często się przeplatają, wielu wciąż postrzegało go jako symbol moralnej jasności w niepewnych czasach.

„Nie angażuję się zbytnio w Kościół, bo to też polityka. Inne siły wpływają na wszystko, co związane z Watykanem. Trzymam się od tego z daleka. Dziś przychodzę do domu Bożego, dziękuję i modlę się za niego” – reflektował Sebastián.

Młodsze pokolenia wyrażały podobne odczucia – szacunek wobec człowieka, ale dystans wobec dogmatów religijnych.

Tomás, młody mężczyzna również zbliżający się do drzwi bazyliki, zgadza się: „Nie czuję się związany z Watykanem, ale to nie znaczy, że nie opłakuję śmierci papieża. Jest dla nas powodem do dumy, a ja przyszedłem tutaj, by go wspominać.”

Powrót, który nigdy nie miał miejsca

Na początku 2013 roku kardynał Bergoglio opuścił Buenos Aires, aby wziąć udział w konklawe po rezygnacji papieża Benedykta XVI. Wybrany papieżem w historycznym momencie, Franciszek nigdy nie wrócił do swojej ojczyzny – decyzja, którą eksperci uważają za motywowaną chęcią uniknięcia pogłębiania podziałów politycznych w Argentynie.

„Zawsze mieliśmy nadzieję, że wróci” – powiedziała Camila. „Niektórzy mówią, że to polityka trzymała go z dala, ale miał też wiele obowiązków. Mimo to zrobił tak wiele przez te 12 lat. Jego słowa dotarły do niezliczonych ludzi.”

Sebastián podzielił jej myśli: „Nie musiał wracać. Miłość ludzi zawsze była z nim.”

Gdy Argentyńczycy gromadzą się na ulicach i w kościołach swojej stolicy, opłakują nie tylko papieża, ale także lokalnego chłopca, który osiągnął globalne wyżyny i nigdy nie zapomniał, skąd pochodzi.

W śmierci, tak jak i w życiu, Papież Franciszek pozostaje najbardziej niezwykłym zwykłym człowiekiem Argentyny.

Rzuć okiem na TRT Global. Podziel się swoją opinią!
Contact us