KONFLIKT IRAN-IZRAEL
5 min. czytania
Od strajku do spirali: Czy Stany Zjednoczone właśnie przekształciły regionalny konflikt w wojnę na Bliskim Wschodzie?
Operacja Midnight Hammer oznacza historyczny zwrot w postawie wojskowej USA wobec Iranu, ale czy jest to strategiczne mistrzostwo czy początek niekontrolowanej eskalacji?
Od strajku do spirali: Czy Stany Zjednoczone właśnie przekształciły regionalny konflikt w wojnę na Bliskim Wschodzie?
Żołnierze USA stacjonujący w bazie Al Udeid w Katarze, będącej celem na pierwszej linii frontu w zaostrzającej się konfrontacji Iranu z USA (Reuters). / Reuters
24 czerwca 2025

Zaledwie dzień po tym, jak Stany Zjednoczone przeprowadziły najbardziej agresywny atak na irańską ziemię od lat, Teheran odpowiedział dramatyczną eskalacją: atakami rakietowymi na amerykańskie bazy wojskowe w Iraku i Katarze, w tym na bazę Al Udeid, największą amerykańską instalację w regionie.

Dla Iranu nie była to zemsta, lecz rozliczenie. Wojna rozpoczęła się w momencie, gdy amerykańskie bombowce naruszyły irańską przestrzeń powietrzną. Odpowiedź rakietowa była jedynie potwierdzeniem tej rzeczywistości.

Dzień wcześniej, we wczesnych godzinach 22 czerwca, Stany Zjednoczone rozpoczęły jedną z najważniejszych ofensyw wojskowych na Bliskim Wschodzie w ostatnich latach: Operację “Midnight Hammer”.

Skoordynowany atak obejmował 125 samolotów, w tym siedem bombowców B-2 Spirit o technologii stealth, oraz pociski Tomahawk wystrzeliwane z okrętów podwodnych, które uderzyły głęboko w irańskie terytorium.

Celem były najbardziej ufortyfikowane irańskie obiekty nuklearne – Fordow, Natanz i Isfahan.

Misja obejmowała użycie czternastu bomb GBU-57 o wadze 30 000 funtów, zdolnych do penetracji 60 stóp zbrojonego betonu. Skala, czas i siła ognia tego ataku oznaczały punkt zwrotny: przejście od taktycznego odstraszania do strategicznej konfrontacji.

Każdy z zaatakowanych obiektów jest filarem irańskiego programu wzbogacania uranu, który od dawna stanowi strategiczną “czerwoną linię” dla amerykańskich decydentów politycznych oraz symbol oporu dla Teheranu.

Poprzez bezpośredni atak na te obiekty Waszyngton wysłał wiadomość wykraczającą poza odstraszanie – chodziło o ponowne zaznaczenie swojej przewagi. Podczas gdy wcześniejsze interwencje były wymierzone w proxy lub reagowały na regionalne zaognienia, to bezpośrednie uderzenie podważyło podstawy długoterminowych ambicji nuklearnych Iranu. Było to celowe przywrócenie równowagi sił w regionie.

Oficjalne oświadczenia z Waszyngtonu opisywały atak jako zdecydowany i ograniczony. Prezydent Trump określił go jako “spektakularny sukces militarny”, deklarując, że “kluczowe irańskie obiekty wzbogacania uranu zostały całkowicie i doszczętnie zniszczone”.

Sekretarz obrony Pete Hegseth zapewnił, że ofensywa miała ograniczony zakres. Stwierdził, że “misja nie miała i nie ma na celu zmiany reżimu”, lecz osłabienie zdolności Iranu do rozwijania broni nuklearnej i przywrócenie strategicznego odstraszania.

Jednakże z perspektywy Iranu nie była to tylko wiadomość – był to akt wojny. Stany Zjednoczone wkroczyły na suwerenne terytorium z przytłaczającą siłą, atakując infrastrukturę kluczową nie tylko dla irańskiej postawy odstraszającej, ale także dla jego tożsamości narodowej. Niezależnie od tego, czy USA nazywają to wojną, Teheran już to tak postrzega.

Strategiczne egzekwowanie czy strategiczne ryzyko?

Korzenie amerykańskiego ataku tkwią w latach narastającej presji ze strony Izraela, który wielokrotnie wzywał Waszyngton do podjęcia bezpośrednich działań wojskowych przeciwko Iranowi, ostrzegając, że dyplomatyczne powstrzymywanie nie jest już opcją. Do tego weekendu konflikt między Izraelem a Iranem pozostawał regionalnym starciem, w którym USA oferowały wsparcie z boku.

Jednakże jednostronne próby Izraela zniszczenia irańskich podziemnych obiektów groziły porażką – i potencjalnie wciągnęły USA w konflikt z konieczności. Interwencja Waszyngtonu została przedstawiona jako próba strategicznej jasności: tylko amerykańska siła ognia, zwłaszcza użycie bomb GBU-57 o wadze 30 000 funtów przez bombowce B-2, mogła osiągnąć to, czego Izrael nie był w stanie.

Choć operacyjny cel wyłączenia irańskiej infrastruktury nuklearnej został jasno określony, szersze strategiczne intencje pozostają niejasne. Mimo że przedstawiono to jako ograniczony akt odstraszania, sprzeczne komunikaty zaciemniły granicę między ukierunkowanym powstrzymywaniem a głębszymi ambicjami.

Administracja USA zapewnia, że atak miał ograniczony zakres, jednak chaotyczne komunikaty Trumpa wzbudziły wątpliwości. Na kilka dni przed atakiem zażądał od Iranu powrotu do negocjacji, dając im zaledwie dwa tygodnie, a następnie przeprowadził uderzenie. Po atakach sugerował “znacznie większe” przyszłe działania i sugerował w internecie zmianie reżimu, co przeczyło jego oficjalnym deklaracjom. Rezultatem jest celowa dwuznaczność, ale konsekwencją – eskalacja.

Czy interwencja USA przerodzi się w przedłużającą się wojnę, zależy ostatecznie od trzech powiązanych czynników:

Intencji USA: Czy Waszyngton pozostanie przy swoim deklarowanym celu denuklearyzacji, czy też, celowo lub nie, przejdzie do polityki zmiany reżimu?

Wpływu Izraela: Jeśli zmiana reżimu stanie się strategicznym celem, czy USA podporządkują się strategii Izraela polegającej na ciągłej presji, czy też będą dążyć do bardziej bezpośredniego zaangażowania militarnego?

Reakcji Iranu: Dla Iranu brak odpowiedzi nigdy nie był opcją.

Dylemat Teheranu i widmo eskalacji

Po ataku irańskie media państwowe minimalizowały szkody. Urzędnicy twierdzili, że kluczowe materiały zostały przeniesione poza obiekty, a ewakuacje przeprowadzono z wyprzedzeniem.

Jednakże twierdzenia te rodzą kluczowe pytanie: ile z irańskiego programu nuklearnego faktycznie zostało zniszczone? Odpowiedź może okazać się decydująca. Przez ponad dwie dekady rozwój nuklearny Iranu był nie tylko geopolitycznym atutem negocjacyjnym, ale także filarem jego bezpieczeństwa ontologicznego – centralnym elementem postrzegania suwerenności, odporności i pozycji w porządku międzynarodowym.

Jeśli kluczowe obiekty rzeczywiście zostały zniszczone, reżim może uznać, że nie ma już nic do stracenia. Retaliacja staje się koniecznością.

Po amerykańskich atakach Teheran stanął przed trzema strategicznymi opcjami. Mógł przyjąć atak i powstrzymać się od natychmiastowej odpowiedzi; mógł zdecydować się na ograniczoną odpowiedź poprzez symboliczne uderzenia; lub mógł eskalować dramatycznie za pośrednictwem swoich regionalnych proxy, ryzykując szerszy konflikt.

Jak dotąd wydaje się, że Iran wybrał drugą ścieżkę - wzmacniając swoją pozycję poprzez kontrolowany odwet, jednocześnie świadomie unikając kroków, które mogłyby sprowokować nieproporcjonalną reakcję USA. W związku z tym, według doniesień, Teheran ostrzegł zarówno Stany Zjednoczone, jak i Katar przed wystrzeleniem pocisków odwetowych - jest to nietypowe posunięcie, które sugeruje celową próbę powstrzymania skutków.

Amerykański atak zawęził pole manewru Teheranu, zmuszając Iran do wyważenia swojej odpowiedzi między oczekiwaniami krajowymi a strategiczną rozwagą. Maksymalistyczna reakcja mogłaby zadowolić krajową opinię publiczną, ale prawdopodobnie sprowokowałaby drugą falę ataków ze strony USA lub Izraela, które mogłyby być wymierzone w przywództwo i siły konwencjonalne.

Wyważona odpowiedź mogłaby pomóc w utrzymaniu strategicznej dwuznaczności, jednocześnie pozostawiając otwartą możliwość negocjacji. Odpowiedzi kalibrowane, cyberataki, uderzenia proxy lub symboliczne wystrzelenia rakiet mogłyby pokazać siłę, jednocześnie zachowując pole do dyplomacji.

Dylemat Iranu nie jest już taktyczny, lecz egzystencjalny. Wojna nie została oficjalnie wypowiedziana, ale w irańskiej rzeczywistości politycznej, psychologicznej i strategicznej już się rozpoczęła.

Rzuć okiem na TRT Global. Podziel się swoją opinią!
Contact us